– czerwone pigułki na przełączenie na slow life
Rzucić robotę, odejść z korporacji i zamieszkać w przyczepie kempingowej w Bieszczadach lub na Mazurach? Hmmm…, brzmi kusząco ale niekoniecznie. Może się okazać że wystąpią problemy z nadmiarem liści jesienią i pługiem śnieżnym zimą.
Z kolei ortodoksyjne życie wg trendu slow life, minimalizmu, etc. będzie tylko kolejnym lifestylowym wymaganiem. Już nie tylko Perfekcyjna Pani/Pan domu, High Performer w biurze, idealna matka/ojciec, partner/partnerka, to jeszcze wszystko w rytmie slow. Również konsumpcja z etykietą slow life nie wyhamuje wewnętrznej gonitwy (dlatego ostrzegam, że sklep na zztrawy.pl to też ta konsumpcja – używaj świadomie).
Istnieje mnóstwo poradników, stron coachingowych, blogów na temat ”jak żyć” (ta lista jest akurat całkiem niezła). Ale czerwone pigułki na odłączenie się od matrixa są z zasadzie tylko dwie:
1. Samoświadomość i myślenie samodzielne.
Tak naprawdę ani nie postępujemy, ani nie myślimy całkowicie samodzielnie. Wiele opiera się na wpływie otoczenia, na przyzwyczajeniach, na schematach wpojonych przez wychowanie, systemach w których żyjemy i które wydają się absolutną rzeczywistością. Czy w pełni samodzielnie rzucamy się na technologiczne nowości, regularnie wymieniamy zawartość szaf i same szafy, sprzęty, samochody? Czy świadomie inwestujemy czas by być z wszystkim na bieżąco, mieć designerskie sprzęty, intensywne życie towarzyskie, wypełniać każdą chwilę? Czy ta dbałość by być dostosowanym, zgodnym z trendami i perfekcyjnie wszystko ogarnąć to zawsze nasza własna decyzja? Czy zagonieni pamiętamy jeszcze co jest wartością, co jest dla nas autentycznie ważne w życiu? I w końcu – czy zdajemy sobie sprawę jaki jest ostateczny bilans tego zagonienia – nie tylko co zyskujemy ale co przy okazji tracimy?
Jest oczywiste, że robiąc kilka rzeczy naraz nie jesteśmy w pełni świadomi. Wpatrując się w ekran nie słyszymy muzyki, nie czujemy w pełni zapachów i smaków. Samoświadomość i świadomość chwili potrafi dramatycznie poprawić dzień. Dzięki niej potencjalnie nużący obowiązek, może być znośny, a nawet satysfakcjonujący i zwykłe momenty nabierają treści (tutaj więcej o psychologicznych mechanizmach czerpania satysfakcji z chwili). Na przykład: letnie wczesne popołudnie, gdy słońce jest już niżej i światło robi się ciepło-pomarańczowe. Magiczna godzina dla fotografów (ale nie tych od szerowania zdjęć w mediach społecznościowych). Albo środek dnia w mieście, upał, duszno, powietrze stoi i wszyscy czekają na burzę. Będąc świadomym można taką chwilę zapamiętać do końca życia i to nieporównywalnie intensywniej niż patrząc na zdjęcie na smartfonie.
Nasz umysł woli monotasking. Więc jeśli skupimy się na postrzeganiu teraźniejszości wyłączą się nam procesy w tle takie jak planowanie, sprawdzanie, zamartwienie się. Przy odrobinie praktyki taka chwila może wystarczyć by poczuć jak opada napięcie, umysł się oczyszcza, wraca równowaga, spokój ducha i radość życia.
2. Świadome wybory
– kierujące się maksymalizacją jakości i wartości w życiu. Chociaż czasami ciężko w to uwierzyć, większość naszych inwestycji czasu i energii jest dobrowolna. Wystarczy wybierać kierując się jakością przeżywania i tym co stanowi dla nas prawdziwą, w pełni świadomą wartość. Oceną ile coś daje nam poczucia szczęścia, spełnienia, zadowolenia, sensu życia, spokoju ducha, pozytywnych emocji, a ile kosztuje czasu, pieniędzy, energii, wewnętrznego chaosu lub emocji negatywnych.
To na czym się skupiamy, to otrzymujemy. Jeśli zrezygnujemy z czasowypełniaczy oferujących tylko ersatze przyjemności, to złapiemy oddech a życiu przybędzie radości i sensu. Minimalizm to nie asceza tylko bycie wybrednym. Życie można uprościć i zwolnić rezygnując z rzeczy o niskim ROI – dających za mało a kosztujących zbyt wiele.
Czy, na przykład, fotograficzne dokumentowanie dnia i szerowanie to świadomy wybór dający aż taką satysfakcję? A może wytrąca ze skupienia na rozmowie, na jedzeniu, na przeżywaniu, na momencie flow, na „chwili dla mnie”? Wyłączenie powiadomień, niereagowanie na wiadomości, nieczytanie newsów, oszczędniejsze komunikowanie, spowalnia czas a życie robi się odrobinę prostsze. Jak długo trwa satysfakcja z udanych polowań na okazje zakupowe. Ile energii kosztuje dojazd do sklepu, przebijanie się przez tłumy, porównywanie cen. Ile czasu, który można było spędzić lepiej, przepłynęło przez palce?
Ale uwaga:
Maksymalizacja jakości to nie maksymalizacja przyjemności. Czysty hedonizm, natychmiastowe zaspokojenie nie sprawdzają się bo prawdziwa radość i satysfakcja wiążą się z pewnym wysiłkiem i robieniem czegoś wartościowego. Wyszukane przyjemności wymagają wkładu z naszej strony. Dlatego slow life nie jest bezczynne, chociaż może zawierać dużą dozę nicnierobienia. Slow life to świadomy wybór Jakości oraz tego co stanowi w życiu wartość i nadaje mu sens. To aktywne i intensywne przeżywanie tego co w życiu istotne. Slow life to metoda a nie ostateczny cel.
Wybory jakości to sprawa indywidualna i relatywna. De gustibus non est disputandum. Co nie znaczy, że wszystko jest relatywne i jeśli tylko sprawia przyjemność to jest ok. Gust trzeba sobie wyrobić. Dzieciom smakują przesłodzone soft drinki. Dopiero gdy podrośniemy zaczynamy doceniać subtelniejsze smaki. Przyjemność z dobrze zaparzonej herbaty, schłodzonego piwa lub wina, które miało czas pooddychać, jest absolutnie, a nie relatywnie lepsza od przyjemności z soft drinków. Gust nie ma tu nic do rzeczy. Dlatego są wybory, które pozostaną czystym marnotrawstwem jak sprawdzanie mediów społecznościowych lub inna dekoncentracja podczas spotkania ze znajomymi, albo zamiast chwili spokoju dla siebie, przełączanie kanałów w TV zamiast chwili bezczynności, stanie w korku zamiast spaceru po mieście.
Lagom, slow czy simple life, minimalizm, dolce far niente, joie de vivre to nic nowego. To tylko współczesna odmiana carpe diem, festina lente, eudajmonii, ataraksji, gnothi seauton, meden agan, wu wei. Tyle pokoleń i kultur nie mogło się mylić więc bycie świadomym, niezależnym i wybrednym w każdej chwili to stawianie na pewniaka przy wyborze szczęśliwego życia.