Strona używa ciasteczek (cookies). Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Czytaj więcej


Więcej jakości i radości życia
w świecie szybciej, intensywniej, taniej…

Zaangażowanie w pracy.


Pracodawcy dbają o nas – benefity, karty, home-office w ramach work-life balance. Ale nic za darmo. Praca ma być naszą pasją, mamy być kreatywni, elastyczni, gotowi na wyzwania i zmiany. Działać i myśleć zgodnie z korporacyjną kulturą. Odłożyć własne plany, pasje. Realizować się w życiu poprzez pracę w ilościach post-redukcyjnych – za siebie i zredukowane stanowiska.

Brak czasu i natłok myśli.


Od rana do nocy gonimy wypełniając obowiązki i plany. Nawet w chwilach relaksu nie odpoczywamy, bo myśli kłębią się jak cząstki w Wielkim Zderzaczu Hadronów – jeszcze nie czas na relaks, jeszcze tylko coś załatwimy i wszystko będzie pod kontrolą… Czas wolny też musi być zaplanowany i przeładowany. Wciąż gonimy a życie przepływa nam gdzieś obok…

Fomo i uzależnienie od internetu.


Jeszcze nigdy nasze kontakty nie były tak częste. Ktoś wysłał krótki dowcip, za chwilę zdjęcie, mem. Ktoś coś udostępnił, skomentował. Tylko czy nikt nie zauważa, że ilość zastąpiła jakość? Ciągle się komunikujemy a niewiele istotnego przekazujemy. Emocje streszczone do emotikonu. Prześlizgujemy się po informacjach w nic nie wchodząc głębiej. Tylko czas ucieka.

Down
the rabbit hole

Gubimy jakość i radość życia.
Żyjemy w gonitwie codzienności, 
w przeładowanym, sztucznym świecie rzeczy nieistotnych, 
bo tak żyją wszyscy, bo nie widzą, że można inaczej, 
bardziej satysfakcjonująco

Potrzebujemy zmiany perspektywy by zwiększyć jakość i radość życia.

Czy to życie w wystarczającym stopniu należy do nas? Spełnia nasze wyobrażenia i oczekiwania, które kiedyś mieliśmy? Czy czujemy wystarczająco dużo satysfakcji, zadowolenia, codziennej radości życia stojąc w korkach lub w kolejkach, z niecierpliwością patrząc na zegarek i stresując się spóźnieniem? Gdy umysł mamy wciąż zajęty planowaniem i organizowaniem? Gdy wolne chwile uciekają nam przy czytaniu lub wysyłaniu kolejnych, nie tak znowu ciekawych, wiadomości? Gdy czas po pracy wciąż nam zatruwają myśli o niej.

W przeważającej ilości przypadków nie da się diametralnie zmienić twardych realiów. Trzeba za coś zapłacić rachunki, spłacać kredyt, zawieźć dzieci do szkoły i na treningi, zrobić zakupy itd. Odzyskiwanie radości i jakości życia zaczyna się od nabrania dystansu i dostrzeżenia, że obowiązujący model tworzy z nas żyjących w ciągłym pośpiechu zapracowanych kredytobiorców, konsumentów, użytkowników, trybiki w pracy oddające swój cenny czas na nadmiar konsumpcji i modny lifestyle, zniewolone technologiami, próbami ogarnięcia wszystkiego wszędzie i bycia zawsze na czasie.

To nie jest jedyny sposób na życie. W przeciwieństwie do grawitacji, mechanizmy decydujące o atrakcyjności danego stylu życia są umowne. Znajdujemy się po złej stronie króliczej nory.

Recenzje korygujące spojrzenie na rzeczywistość

Jeśli przynajmniej momentami czujesz, że z tym stylem życia jest coś nie tak, to się nie mylisz. I nie jesteś sam(a).

Na szczęście ludzkość się jednak czegoś uczy. Tematem szczęścia i jakości życia zajmują się nie tylko kolorowe pisma, opisujące celebrytów chwalących slow life, ale, na dużo głębszym poziomie, psycholodzy, socjolodzy, filozofowie, ekonomiści, kognitywiści itp. Nikt z nich nie wymienia gonitwy przez centra handlowe w Black Friday jako źródła radości życia. Stale rosnąca lista, opisująca idee stare jak sama ludzkość i nowe badania popierające te idee, znajduje się w Recenzjach. Znajdziesz tam też opisy książek, filmów i stron zainspirowanych absurdami i ceną, jaką płacimy za nasz zagoniony, konsumpcyjny, hedonistyczny lifestyle. Niektóre mogą uspokoić małpi umysł i pozwolić poczuć spokój ducha. Recenzje nie mają oceniać źródeł, ale służyć jako odtrutki przywracające zdrowe spojrzenie na rzeczywistość.

Czy slow life, minimalizm, lagom, hygge, ikigai, czy inne obcojęzyczne słowo to sposób na większą radość życia?

Zwał jak zwał. Nie chodzi o to, żeby stać się wyznawcą kolejnego hype i jeździć na slow weekendy za 1000zł lub więcej. Pytanie czego faktycznie chcemy od naszego życia, gdy nie jesteśmy pod wpływem specjalistów od marketingu. Ciągle słyszę, że pewne zmiany w tym, jak żyjemy (i tu chodzi raczej o zmiany na gorsze) trzeba zaakceptować, bo świat się zmienił. Rzecz w tym, że my się nie zmieniliśmy i nasze poczucie szczęścia w żaden sposób nie zależy od przynależności do społeczeństwa informacyjnego. Mechanizmy psychologiczne i biologiczne rządzące naszą psychiką i ciałami są takie same jak u Freda i Wilmy Flintstone-ów. Myśliwych i zbieraczy siedzących w grupach przy ogniskach. W tym stylu życia było wiele ciężkiej pracy, ale też wiele momentów slow life. Żadne zmiany kulturowe czy technologiczne nie mają wpływu na nasze potrzeby i to na wszystkich poziomach piramidy Maslowa. Potrzeby, które zawdzięczamy ewolucji i które decydują o jakości życia!
Dla dobrego życia potrzebujemy jedzenia, picia, odpoczynku, bliskości i prawdziwego kontaktu dostępnego tylko w realu, a nie online, dobrych uczuć, poczucia przynależności, momentów odpoczynku i refleksji.
Jeśli nie damy sobie na to czasu, nie oczyścimy trochę umysłu, jeśli nie skupimy się na tej magicznej teraźniejszości, to niczego z powyższego nie osiągniemy w sposób zadowalający i radość życia będzie nam umykać.

W spokoju siła!

Dobre życie i slow life to przede wszystkim kwestia smaku, a nie możliwości i środków.

Nie chodzi o to, żeby się czegoś wyrzekać i zacząć chodzić w powyciąganych, własnoręcznie zrobionych swetrach (chociaż robienie na drutach znowu jest “in”). Wręcz przeciwnie – w dobrym życiu chodzi o koniec rezygnowania z rzeczy istotnych.

Na ogół jesteśmy nieświadomi inwestycji czasowych, których na co dzień dokonujemy. Jeśli przez cały dzień starasz się działać efektywnie, to przestajesz rozróżniać „chcieć” i „musieć”. Czy na pewno chcesz lub musisz, czy może robisz coś, bo dobrze by było, a właściwie dlaczego to robisz?

Pomimo że twarde realia pozostaną, to w każdym momencie, gdy tylko się da, możemy zwolnić i odrzucić świat „więcej, szybciej, mocniej, intensywniej, taniej”. Nie musimy zaśmiecać dnia modnymi czasowypełniaczami wciśniętymi nam przez obowiązujący lifestyle i reklamy. Nie musimy akceptować markowej, a może nawet luksusowej masówki rzeczy i przeżyć do kupienia. Bądźmy bardziej wyrafinowani. Mniej to więcej i lepiej.

Gdy staniemy się świadomi tych wyborów, to zmienimy paradygmat z jakim patrzymy na rzeczywistość, a to znaczy więcej luzu, więcej jakości i radości życia.